Pechowo się złożyło - trafiłam na Ramadan (wtedy był październik). Ten, kto wie co to znaczy, będzie wiedział, że dla Europejczyka Ramadan oznacza miesięczną przymusową dietę :) He he, dla chcących zrzucić wagę takie rozwiązanie mogło być pożyteczne. Ramadan jest 9 miesiącem w kalendarzu muzułmańskim, kiedy to rozpoczęło się objawianie Koranu. Co to oznaczało? Od świtu do zmierzchu nie wolno było pić, jeść, palić tytoniu, uprawiać seksu (tak, tak :)). Dozwolone były 2 posiłki: przed świtem i po zmierzchu. W firmie, w której pracowałam było miejsce specjalnie przeznaczone dla obcokrajowców na spożywanie posiłków w ciągu dnia.
Odradzano nam (kobietom) samotne wyprawy w miasto. Wiązało się to z ryzykiem porwania. Nie wiem czy w zamian za wielbłądy czy Mercedesy :) ale byli Szejkowie, więc pewnie do haremu :). Poligamia jest uznawana w prawie cywilnym Kuwejtu. Dlatego po ulicach miasta zazwyczaj poruszały się grupki kobiet w towarzystwie chociaż jednego mężczyzny. Była policja obyczajowa. Przestrzegała norm, np: w czasie Ramadanu nie wolno było tańczyć publicznie. Jeśli chłopakowi podobała się dziewczyna - nie mógł ot tak sobie podejść i zagaić. Byłam kiedyś świadkiem muzułmańskiego podrywu :) Dwa samochody jadące obok siebie, w jednym On, trzymający kartkę z wypisanym numerem telefonu, przyklejoną do szyby - Ona w drugim, uśmiechająca się i spisująca jego numer. Urocze ale takie były realia.
Ponadto wszędobylska klimatyzacja, przez którą się załatwiłam i dzięki temu doświadczyłam uroków arabskiego szpitala i przychodni.
Urzekło mnie życie nocne i ludzie. Niezliczona ilość sheesha cafe's, knajpy z lokalną kuchnią, lokalni chętnie opowiadający o Koranie, targi, na których można było się targować a także udział w kolacji na świeżym powietrzu z muzyką i tańcami. Poznałam ludzi z całego obszaru Bliskiego Wschodu. Wspaniałe doświadczenie, które sobie bardzo cenię.
Opalanie nie należało do łatwych. Jak wspominałam wcześniej - golizna była niemile widziana. W związku z czym miałam do wyboru: plażę publiczną (bezpłatną), zaśmieconą, z wodą wątpliwej jakości (panowie mogli rozbierać się do slipek ale rzadko z tego korzystali, panie wchodziły do wody w ubraniu), gdzie europejska nagość spotkałaby się z wyzwiskami bądź komentarzami lub prywatną (płatną), czystą, wolną od nieprzyjaznego oka i swędzącego języka. Korzystałam z drugiej opcji i mogłam do woli latać w bikini. Woda do ciepłych nie należała, o dziwo!
Centra handlowe kipiały luksusowymi markami, kobiety nosiły przepiękne makijaże a tradycyjne hidżaby często wywoływały u mnie okrzyk: WOW! Makijaż oka był opanowany przez większość kobiet do perfekcji. Paleta kolorystyczna bez ograniczeń, wbrew pozorom tworzyła fantastyczną harmonię. Nie raz i nie dwa spotykałam na swojej drodze Szeherezadę lub inną arabską księżniczkę. Luksus wylewał się z każdej ulicy w centrum, choć ja mieszkałam na przedmieściach, gdzie o tabliczce z nazwą ulicy można było pomarzyć.
Ale ale...miało być o przemycie :) W Kuwejcie jest prohibicja. Nie ma alkoholu. Ramadan tym bardziej zabraniał. Jako, że ja gdzie bym nie była, napić się chciałam to odosobniona w temacie nie byłam :) Znajomy (zamerykanizowany Muzułmanin) był rezerwistą amerykańskich sił wojskowych, stacjonujących w bazie na granicy z Irakiem. Jako, że Amerykanie biali i pić też lubią, więc przedsiębiorczy A.J udał się do bazy wojskowej, dokonał zakupu nielegalnego towaru i przemycił prześliczną piersiówkę Smirnoffa oraz wino nieznanego pochodzenia w 1,5 - litrowej butelce po wodzie mineralnej. Za taki czyn groziła grzywna lub w najgorszym wypadku areszt, więc byłam pełna podziwu, że zdecydował się na taki gest, by sprawić nam przyjemność.
Na zakończenie pobytu otrzymałam księgę Koranu w dwujęzycznej wersji (arabskiej i angielskiej), zakupiłam piękną sheeshę z asortymentem do palenia, sprawiłam sobie 2 hidżaby a wizę (dawno nieaktualną:)) trzymam do tej pory :))
Jadę służbowym busem :), po prawej centrum handlowe, na dole widok z centrum handlowego na centrum miasta
Na dole: Hard Rock Cafe i bardzo sławny harley
Bank (brązowy budynek), po lewej centrum handlowe, po prawej meczet
Przemyt na stole :)
Widok z mojego mieszkania