Współpracy z Atelier Margoteria ciąg dalszy...
Rozkręcałyśmy się. Apetyt rósł na większe projekty. Wtedy było głośno o SWAPACH, czyli o bezgotówkowej wymianie ciuchów. Bardzo popularne rozwiązanie w czasach kryzysu. Zazwyczaj zaczyna się u koleżanki w domu. Potem zapraszamy następne na winko i przy okazji na "pokaz ciuchów". Koleżanek przybywa. Przydałyby się koreczki i lód w kostkach. Aż dochodzimy do wniosku, że mieszkanie jest za małe. Tak urodził się pomysł zorganizowania akcji na większą skalę.

Wybrałyśmy Skierniewice. Przede wszystkim dlatego, że czegoś takiego to miasto jeszcze nie miało. To nie miały być tylko ubrania. Chciałyśmy aby oferta była kompleksowa. Nawiązałyśmy współpracę z salonem kosmetycznym. Przedsięwzięcie było przygotowane z myślą o kobietach ale nie wykluczałyśmy obecności mężczyzn. Ale rzeczywistość pokazała, że panowie takim tematem byli mało zainteresowani. Skupiłyśmy się na tym, aby panie mogły wyszperać coś dla siebie, skorzystać z porad dotyczących doboru stroju do sylwetki, dać się umalować bądź oddać się w ręce kosmetyczek. Piękna od stóp do głów. 

Sobotnia akcja trwała około 6 godzin. Udostępniono nam zaprzyjaźnioną restaurację. Nagłośniono w radiu, lokalnych gazetach i internecie. Nie wiedziałyśmy jak liczne grono zainteresowanych się pojawi. Brałyśmy pod uwagę, że to pierwszy raz, więc rezultat trudno było przewidzieć. 

Wnioski? Spodziewałyśmy się szerszego zasięgu, większego zainteresowania. Można było zastanawiać się, która akcja (prasa, radio czy internet) przyniosła najlepsze wyniki. Same obecne chwaliły pomysł  i wyraziły chęć ponownego udziału. Droga powrotna upłynęła Nam na omawianiu spotkania. Dyskutowałyśmy o organizacji, gdzie wystąpiły braki, gdzie wyszło lepiej, co należałoby poprawić, co się udało a czego być nie powinno. Jedno było pewne: pomysł był świetny i byłyśmy chętne go powtórzyć.



Myślami nadal byłam na południu Europy. Eh, Lizbona nie dawała o sobie zapomnieć. W Warszawie było zimno i biało. A ja tęskniłam do plaż w Cascais. Ale z drugiej strony początek roku zaowocował nowymi pomysłami i projektami. Z G., właścicielką Atelier Margoteria zaczęłyśmy omawiać temat, który miał dać początek serii szkoleń. Na początek dla kobiet, chwilę później dla mężczyzn. Miał być połączeniem wiedzy i doświadczeń Nas obu (stylizacji i krawiectwa).

Przystąpiłyśmy do szczegółów. Miało być interesująco i klarownie. Zależało Nam aby zrozumiale przedstawić temat typów sylwetek i urody. Szkolenie nie mogło być długie (bo mogłoby być męczące) ani za krótkie (bo uczestnicy niewiele by wynieśli). Zasada "im mniej tym lepiej" była tutaj jak najbardziej na miejscu. Mało tekstu, więcej zdjęć i porównań na zasadzie kontrastu "dobrze/źle". Wypadało też zachęcić audytorium do aktywnego uczestnictwa. Powstały krótkie ankiety, które miały pomóc osobom w samodzielnym określeniu własnej sylwetki i typu urody. Możliwość zadawania pytań w trakcie warsztatów była dla mnie jasna jak słońce. Stworzyłyśmy również formularze oceniające szkolenie, jak i badające preferencje uczestników w temacie cen i usług świadczonych przez Nas. Opracowana prezentacja posłużyła za główne narzędzie, jak również została rozdana po zakończeniu.

Zamierzeniem naszym było przedstawić kompleksowość oferty (określenie zalet i wad, przedstawienie właściwych kolorów, przygotowanie zestawów na różne okazje, realizacja indywidualnych zamówień na szycie na miarę). Chodziło o pokazanie, że każdy z Nas może wyglądać gustownie i zgodnie z naszym temperamentem. Celem było również uświadomienie, że posiadamy atuty, które powinniśmy uwypuklać a wady umiejętnie tuszować.

Taki rodzaj pracy najlepsze efekty przynosi w planach długoterminowych. Ekonomicznie może do najtańszych nie należy, ale skutecznie pomaga podnieść poczucie wartości i atrakcyjności. Wiem o czym mówię, bo znam to z doświadczenia. Pomaga wygrzebać się z bałaganu, jaki oferuje niezliczona ilość sklepów z ciuchami. Wybór jest ogromny, więc nie dziwię się, że sporo osób czuje się zagubionych i kompletnie zdezorientowanych. Za czym iść? Za trendami? Za głosem rozsądku? Za grubością naszego porfela? Za spontanem: co mi się spodoba, to wezmę? Mi samej zdarza się czuć zniechęcenie, kiedy mam ochotę sprawić sobie ciuch, ale jak pomyślę, że mam łazić po wieszakowej dżungli rodem z lotniczego hangaru - to myślę: nieeee chceee mi się. Ale to czasami :) Ubrania lubię, bardzo lubię. Eksperymentować też lubię :)

Warsztaty "Świąteczno-Karnawałowa Kobiecość" obejmowały:
- wykorzystanie trendów w modzie tak, by podkreślić atuty swojej sylwetki, naszą indywidualność,
- okazje i stroje – jak poruszać się w gąszczu wigilii firmowych, korporacyjnych i wyczekanych domowych,
- jak błyszczeć na Sylwestra i w Karnawale tak, by nie oślepiać… 

Z kolei warsztaty "Odnajdź piękno swojej sylwetki" odpowiadały na nurtujące pytania:
- Czy wiesz, że Klepsydra to idealny typ sylwetki ale nie pozbawiony problemów ? Wiec to co perfekcyjne, może być nie lada wyzwaniem dla „właścicielki”…
- A czy zdajesz sobie sprawę z tego, że „Klepsydra” występuje zarówno w rozmiarze 38 jak i 48? Wiec to typ sylwetki właśnie, a nie rozmiar, determinuje jakie ubrania powinnyśmy nosić…
- Czy wiesz, że konkretne tkaniny i wzory mogą modelować Twoją sylwetkę? Warto odważyć się na kolory i wzory, które urozmaicą Twoją garderobę. Warto dowiedzieć się, jakimi zasadami posługiwać się w ich doborze…

Te ostatnie uzyskały medialny status. Napisało o Nas "Życie Warszawy" :) Cieszyłyśmy się sukcesem i miałyśmy powody do dumy.

Pytanie do Was: czy uważacie, że takie warsztaty powinny być częściej? Są potrzebne? Dajcie znać.



Poniżej fragmenty...

 

 Widzisz różnicę? Który kolor jest prawidłowo dobrany?