Do miasta przyjechałam wieczorem. Wykończona podróżą i ostatnimi wydarzeniami. Początek maja zapowiadał się upalnie. Jadąc do mieszkania, rozglądałam się na wszystkie strony chcąc jak najwięcej zobaczyć. W głowie latały myśli p.t.: co mnie tutaj spotka, czy będzie fajnie, jak mi się będzie żyło. Chata była znośna. Podróżując po krajach przestałam zwracać uwagę na drobiazgi. Nie szukałam luksusów. Miało być po prostu czysto, pościel świeża, ciepła woda, pralka i lodówka. Mieszkania były służbowe, a jak się już zdążyłam zorientować, słowo "służbowe" w każdym mieście znaczyło coś zupełnie innego. Na przykład kwestia ciepłej wody była dyskusyjna (bojler zżerał dużo energii i korki wysiadały na zmianę z grzejnikami, marzeniem było doczekać się naprawy) a gdzie indziej działała rewelacyjnie. Najważniejsze było, że w centrum i wszędzie blisko.

Położenie miasta bardzo przypomina mi Lizbonę. Nie ma tam tylu wzgórz ale leży nad wodą i gnieździ się w niecce. Architektura śródziemnomorska: kamienice, wąskie uliczki. Z przysmaków polecam Mirto di Sardegna - likier świetny na trawienie, wyrabiany z jagód mirtu. Jest jeszcze Limoncello - cytrynowy likier. Można je zrobić samemu, tu przepis :) Też dobry na trawienie, idealne z kostkami lodu bo smak jest kwaskowo-słodki, działa orzeźwiająco w upały. Ale lokalni piją trunek bez dodatków. Co tam jeszcze było...hmmm...nie będę pisać o pizzach i pastach. Szukam w głowie czegoś bardzo lokalnego :) Nie jadłam sera z robalami (casu marzu) ale może to i dobrze.

Ja to mam szczęście do lokalizacji. W Cagliari, tak jak w poprzednich miastach, mieszkałam niedaleko starówki. W przypadku takich miast - miejscówka rewelacyjna. A że zwiedzać i oglądać lubię na piechotę, byłam podwójnie ucieszona. Tryb cyfrówki został włączony natychmiast. Procedura wyciągania i chowania aparatu była żmudna ale nie chciałam wyglądać jak japoński turysta ( z całym szacunkiem dla japońskich turystów). Czy ja już pisałam, że drogi są zajebiste na szybką jazdę samochodem? W gorące, letnie popołudnie jadąc krętymi szosami można ujrzeć fantastyczne widoki. Nogi wystawione za okno, z głośników leci energetyczna muzyka, powietrze przesiąknięte morzem a kolor wody jest kolorem nieba.

Poza Cagliari zaliczyłam nadmorskie miejscowości: Villasimius oraz Pulę. Największe atuty: przepiękne widoki, przytulne knajpki i obłędny turkus wody. Po drodze było jeszcze Sestu. Niewielkie miasto niedaleko Cagliari. Dzięki Teo, nazwijmy go "Mu-Chą"- sardyńskiemu właścicielowi firmy budującej domy, poznałam tę część wyspy.

Allora! Andiamo...























Leave A Comment