Ostatnimi czasy mało miałam do czynienia z blogiem. Tak, przyznaję się. Malowałam ściany w kuchni :) Miało być spokojnie i zachęcająco do jedzenia a pozostawiłam kuchnię w iście meksykańskim stylu. Popłynęłam na fali spontanu (na zasadzie: a co mi tam!) i posiadam biało-żółto-czerwono-niebieski krzyk mojego ekspresjonizmu. Kuchnia zatrzymała się w czasie PRL-u, więc połączenie egzotycznego klimatu z szykownymi szafkami, rodem z Wyszkowskiej Fabryki Mebli podziałało piorunująco. Jeszcze do tego firanka wprost z hiszpańskiej hacjendy i byka na arenę mogę zapraszać.  Brak mi póki co odwagi, by zaprezentować kuchnię. Ale zamiast zwierzęcia - zaprosiłam damy na "osiemnastkę", toteż pochwalę się tym, co otrzymałam :)




Body Shop - Coconut Butter, Coconut Body Milk, Coconut Body Shower; pyszny melon; piękne tulipany oraz książka "Pochodzenie Kobiety" Elaine Morgan, którą zaczęłam czytać :)

Leave A Comment